Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bohaterowie Ziemi Babimojskiej zginęli za to, że byli Polakami. Teraz mają swój pomnik na cmentarzu w Nowym Kramsku

Redakcja
Pomnik poświęcony bohaterom Ziemi Babimojskiej na cmentarzu parafialnym w Nowym Kramsku odsłoniły ich dzieci, m.in. Roman Brzeziński Irena Wencel
Pomnik poświęcony bohaterom Ziemi Babimojskiej na cmentarzu parafialnym w Nowym Kramsku odsłoniły ich dzieci, m.in. Roman Brzeziński Irena Wencel Szymon Kozica
W niedzielę (18 listopada) na cmentarzu parafialnym w Nowym Kramsku odsłonięto pomnik poświęcony bohaterom Ziemi Babimojskiej. - Mój ojciec zginął w obozie, bo był Polakiem - stwierdza Roman Brzeziński, syn Piotra. Irena Wencel, córka Franciszka Kwaśnika, grzbietem dłoni ociera łzy: - To nie zapomnę, dopóki będę żyła.

Jest na cmentarzu parafialnym w Nowym Kramsku osiem symbolicznych mogił z małymi pomnikami - w jednym rządku, pod osłoną parawanu z tui. „Tu spoczywają prochy...” Walentego Kubika (lat 56), Jana Heyduka (lat 43), Teodora Spiralskiego (lat 72), Ignacego Spiralskiego (lat 74), Stanisława Obsta (lat 65), Piotra Brzezińskiego (lat 41), Franciszka Kwaśnika (lat 35) i Wacława Fabisia (lat 68) - mieszkańców Starego i Nowego Kramska, ofiar niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen - Oranienburg. W niedzielę obok mogił odsłonięty został pomnik upamiętniający tych ośmiu bohaterów Ziemi Babimojskiej.

Było bardzo uroczyście. Podczas mszy świętej ksiądz wspominał o tych, którzy „stanęli na wysokości zadania, gdy trzeba było bronić patriotycznych wartości”. Z kościoła ruszyła procesja na cmentarz. Na czele kroczyli ministranci, duchowni i poczty sztandarowe: SP w Nowym Kramsku, SP w Dąbrówce Wlkp. i Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Babimoście. Pomnik czekał na odsłonięcie. „Mieszkańcy Babimojszczyzny skupieni pod znakiem Rodła pielęgnowali polską wiarę, mowę i obyczaje, a w potrzebie oddawali życie. Polska była im matką, którą kochali, szanowali, o której nigdy nie mówili źle” - głoszą złote litery na czarnej tablicy. Biało-czerwoną wstęgę z pomnika zdejmowały dzieci ofiar obozu Sachsenhausen: Roman Brzeziński oraz rodzeństwo Irena Wencel i Teodor Kwaśnik.

- Mój ojciec zginął w obozie, bo był Polakiem - stwierdza Roman Brzeziński, syn Piotra. - Był 11 września 1939 roku. Mieszkał u nas nauczyciel Kowalski i o godzinie 8 jego wpierw zabrali. Nic nie wiadomo, wyszedł i nie ma... Ojciec pracował w cegielni pod Berlinem i jak raz był w domu. Wyszliśmy na ulicę zobaczyć, co się dzieje. Ja, ojciec i siostra wyszliśmy przed bramę i ktoś wskazał: „Tam jeszcze jeden stoi!”. O godzinie 10 ojca zabrali.

Wtedy pan Roman widział go po raz ostatni... - Jak zmarł (1 marca 1940), matka pojechała z bratem do obozu, to go poznała tylko po tym, że miał tu szramę - pokazuje pan Roman - bo walczył na wschodzie, był w Pułku Ułanów Czerwonych.

Irena Wencel, córka Franciszka Kwaśnika, nie kryje wzruszenia, grzbietem dłoni ociera łzy. - Strasznie przeżyłam, ja miałam osiem lat, brat cztery, najmłodszy brat dwa, a siostra dziesięć - wylicza. Po raz ostatni widziała ojca wieczorem 10 września 1939. Nazajutrz... - Piąta rano przyszli. My z siostrą wstały i mówimy: „Mama, gdzie jest tata?”. A ona mówi: „Pojechał na pole mi po kapustę...”. Mama płakała. „Mama, czemu płaczesz?”. „Policja była, ojca wzięli...”. To nie zapomnę, dopóki będę żyła. Taki żal... Cztery dzieci i nam Niemiec wszystko zabrał, na ulicę nas wywalili.

Franciszek Kwaśnik był najmłodszy z ośmiu bohaterów Ziemi Babimojskiej. - 35 lat miał, jak zmarł (25 grudnia 1939, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia) - zauważa pani Irena. - Jedenaście lat mama miała męża...

- Są dwie sprawy, z których pamiętam ojca. Pierwsza, jak oddawano drogę betonową, wybudowaną przez holenderską królową, z Wojnowa do szosy Kargowa - Sulechów. A drugi raz, jak Wehrmacht szedł przez Stare Kramsko i trzeba było wodę wystawiać, żeby panowie żołnierze się napili - wspomina Teodor Kwaśnik, syn Franciszka. - A trzecia sprawa, jak zabrali ojca rano, to leciałem ponoć za tym pojazdem... Wysiedlono nas z gospodarstwa, tam było 15 hektarów, dziadek, czwórka dzieci i matka sama. Byliśmy bez środków do życia. Mieliśmy jechać pod Berlin, ale mama pojechała tam i Niemiec stwierdził, że on nie potrzebuje takich Polaków, gdzie jedna osoba tylko będzie zdolna do pracy, a poza tym dziadek i czwórka dzieciaków. No i zostaliśmy w Starym Kramsku, mieszkaliśmy u takiego pana na pokoju, a środki do życia musieliśmy kombinować. Ja nawet u Niemców krowy pasłem. Ale jakoś przeżyliśmy.

Zobacz też: Premiery filmu Rafała Brylla "KRESY" produkcji Gazety Lubuskiej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bohaterowie Ziemi Babimojskiej zginęli za to, że byli Polakami. Teraz mają swój pomnik na cmentarzu w Nowym Kramsku - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto